poniedziałek, 30 grudnia 2013

Imagin - Część 21

*Oczami Niall'a*
Zbliżały się święta wielkanocne. Robiliśmy porządki w całym domu. Oczywiście to na siebie wziąłem więcej obowiązków, aby [t.i.] się nie przemęczała. Piętra mieliśmy już posprzątane. Teraz wzięliśmy się za parter.
- Niall... - Powiedziała w pewnym momencie.
- Tak kochanie?
- Chyba źle się czuję. - Odparła podpierając się o szafkę, którą właśnie wycierała.
Szybko do niej podbiegłem.
- Coś cię boli? - Zapytałem przestraszony.
- Wszystko. Słabo mi. - Powiedziała wycieńczona. - Dzwoń na pogotowie. - Po jej czole spłynęła kropla potu.
Pomogłem jej usiąść i pobiegłem po telefon. Po około 10 minutach przyjechała karetka. [t.i.] była bardzo blada i prawie nie przytomna. Bałem się zarówno o nią jak i o nasze dziecko. W szpitalu szybko przetransportowali ja do jakiejś sali. Nie mogłem tam wejść. Musiałem czekać na korytarzu. Do głowy przychodziły mi różne myśli.  A co jeśli ona umrze? Co jeśli nasze dziecko nie przeżyje? A jeśli stracę je obie?
Po jakiś 30 minutach w końcu wyszedł lekarz.
- Pan jest mężem tej kobiety?
- Tak, to ja. To coś poważnego?
- Stan pacjentki nie jest zbyt dobry. Jest bardzo chuda. Ciąża ją wykańcza. Jednak dziecko jak na razie nie jest zagrożone.
- A czy ona... może umrzeć? - Zapytałem ze łzami w oczach.
- Gdybyśmy nie podjęli żadnych działań to pewnie tak, ale będziemy robili co tylko się da, aby do tego nie dopuścić. Na razie musi zostać w szpitalu.
Gdy lekarz poszedł, bezradnie usiadłem pod ścianą, schowałem głowę w kolana i zacząłem płakać. Nie chciałem, żeby umierała. Była jedyną osobą, którą kochałem tak mocno. Która sprawiała, że się uśmiechałem.
Byłem w szpitalu już kilka godzin i jak na razie jeszcze nie widziałem [t.i.]. W końcu z sali wyszła pielęgniarka.
- Może pan do niej wejść.
- Dziękuję. - Odparłem i skierowałem się w stronę drzwi.
- Cześć kochanie. Jak się czujesz? - Zapytałem całując ją w czoło.
- Sama nie wiem. Chyba beznadziejnie.
Uśmiechnęła się. Nie był to jednak uśmiech taki jak zawsze. Nie chciała pokazywać mi swojego bólu. Nie chciała, abym cierpiał razem z nią. Nie wiedziałem o czym z nią rozmawiać. Jedynie patrzyliśmy sobie w oczy. Na jej widok chciało mi się płakać.
- Niall. Nie płacz. Nie chcę abyś był smutny. - Powiedziała wycierając łzę z mojego policzka.
- Ale ja nie potrafię być teraz szczęśliwy, rozumiesz? Nie możesz odejść. Nie chcę cię stracić. Za bardzo cię kocham. Nie przeżyłbym tego. Wolałbym umrzeć razem z tobą, niż błądzić samotnie po świecie gdy ciebie może już tu nie będzie.
- Ale Niall. Nie będziesz sam. Przecież jest jeszcze nasze dziecko. - Odparła kładąc moją rękę na swoim brzuchu.
- Ale ja sobie nie poradzę... - Urwałem. Przez łzy nie mogłem wydusić z siebie ani słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz