piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 14

Rozdział ten dedykuję Agacie, która podrzuciła mi wiele wspaniałych pomysłów, na kolejne rozdziały. Dziękuję. :*


------------------------------------------------------------------


- Idę po dresy. Zaraz wracam. - Powiedział Liam ubierając bokserki.
Ja w tym czasie ubrałam swoją bieliznę i zarzuciłam jego koszulkę. Była przesiąknięta jego zapachem. Perfumami. Poszłam do kuchni po kanapki. Gdy wróciłam Liam siedział na łóżku. Trzymał tubkę maści, którą dał mu lekarz. Usiadłam na jego udach, wzięłam trochę kremu na dłonie i zaczęłam wmasowywać go w jego tors. On położył się i zajadał, od czasu do czasu dając mi ugryźć kanapkę.
- Słodko wyglądasz w tej koszulce.
- Dziękuję. Jest świetna. I tak pięknie pachnie.
Uśmiechnął się do mnie. Gdy już zjadł chwycił moje dłonie i przeplótł palce z moimi.


Patrzył w moje oczy.
- Jesteś wspaniała. - Odparł przyciągając mnie do siebie.
- Liam przed chwilą cię wysmarowałam. Wszystko się wytrze.
- Posmarujesz jeszcze raz. - Zaśmiał się.
Pociągnął mnie mocniej. Chcąc nie chcąc położyłam się na nim i pocałowałam go, bo tego chciał. Kochałam jego pocałunki. Jego usta były miękkie. Ciepłe. Po tylu latach samotności, znalazłam osobę, która codziennie będzie mnie żegnać i budzić pocałunkami.

*Następnego dnia*

Otworzyłam oczy. Li jeszcze spał. Wymknęłam się z pokoju i poszłam do kuchni. Zrobiłam kanapki i herbatę. Wszystko postawiłam na tacy. Gdy miałam się już odwracać poczułam dłonie Liam'a na moich biodrach. Później objął mnie i przytulił.


- Liam, czemu nie śpisz? Chciałam ci zrobić niespodziankę. Czy zawsze musisz wszystko zepsuć? - Odwróciłam się i pocałowałam go.
- No ale...
- Do łóżka. Myk myk.
Nic więcej nie mówił. Pobiegł na górę. Ja chwyciłam tacę i poszłam do pokoju. Li siedział na łóżku. Dałam mu śniadanie i usiadłam obok.
- Częstuj się.
- Nie chcę.
- Proszę. Będzie i raźniej.
- Niech ci będzie.
Wzięłam jedną kanapkę i usiadłam przy nim.
- Właśnie. Moi rodzice chcieliby cię poznać. Może pojedziemy do nich dzisiaj? I tak nie mamy co robić.
- Ok. Z wielką chęcią.
Po posiłku ubraliśmy się i pojechaliśmy do rodziców Liam'a. Otworzył nam jego tata.
- Witaj Liam. A ty jesteś Jeff, prawda?
- Tak. Bardzo mi miło.
- Karen! Mamy gości. Proszę, wejdźcie.
- Witajcie. - Przywitała nas mama Liam'a. - Usiądźcie przy stole. Zaraz podam obiad.
Poszliśmy do salonu.
- Jeff. To moje siostry - Ruth i Nicole.
Były bardzo miłe i uprzejme. Tak samo jak jego rodzice. Podczas obiadu zadawali mi mnóstwo pytań. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę. - Powiedział Geoff.
- O! Hej Geoff. Widzę, że trafiłam na obiad.
- Kto to jest? - Zapytałam Liam'a.
- Z-znajoma rodziców. Stara znajoma.
- Margaret? Co ty tu robisz? - Rzuciła mama Liam'a. Nie była zbytnio zadowolona. Po minach domowników stwierdziłam, że nie tylko ona.
- No wiesz. Przejazdem jestem. Postanowiłam wpaść. Pewnie się za mną stęskniliście. - Powiedziała podchodząc najpierw do Nicole, a później do Ruth. - O Liaś. Nawet nie wiesz jak nie mogłam się ciebie doczekać. - Odparła siadając przy nim, spychając mnie tym samym z krzesełka. - Wymężniałeś. - Chwyciła jego rękę i położyła sobie na udzie.
- Boże co za kobieta. - Pomyślałam.
Liam wyglądał jakoś dziwnie. W jego oczach było widać strach. Odsuwał się od niej.
- Margaret, zostaw go. - Odparła Karen.
Gdy tylko od niego odeszła, Liam wyszedł z salonu.
- I-idę do toalety. - Skłamałam i poszłam za nim.
Był w pokoju na końcu korytarza. Zostawił uchylone drzwi. Siedział na łóżku
- Liam? Co się dzieje? Czemu płaczesz? - Zapytałam kucając przed nim.
- Gdy byłem mały... - Przerywał bo nie mógł nic z siebie wydusić przez łzy, które cisnęły mu się do oczu. - Ona.. Przychodziła tu. Codziennie. Moich rodziców nie było w domu. Pracowali. Byłem sam. Ona...
- Co ona ci zrobiła? Liam...
- Ona mnie molestowała. Dotykała mnie. Po całym ciele. Nie miałem gdzie uciec. Nie raz mnie biła gdy się jej przeciwstawiałem. Tłumaczyła się moim rodzicom, że pilnuje nas gdy jesteśmy sami. Ruth i Nicole przeżyły to samo.
- Boże Liam.
Usiadłam obok i objęłam go
- Nie płacz już. Nic ci się nie stanie. - Odparłam tuląc go do siebie.
Z salonu dobiegały krzyki.
- Margaret wyjdź stąd. Nie chcę wzywać policji.
- Ale..
- Wyjdź.
Usłyszałam trzask drzwi. Ktoś szedł do pokoju, w którym byliśmy.
- Liam. Gdzie jesteś?
- Pani Payne, tutaj. - Powiedziałam.
Karen weszła do pomieszczenia.
- Liam. Już spokojnie. Nie ma jej.
Chłopak nadal płakał w moje ramię.
- Zostaniesz z nim? Ja pójdę posprzątać po obiedzie. - Zwróciła się do mnie.
- Tak. Oczywiście.
Zostaliśmy sami. Liam już trochę się uspokoił. Podniósł głowę. Jego oczy było czerwone. Policzki i usta mokre.
- Wszystko będzie dobrze. - Pocałowałam go.
- Dziękuję. - Odparł i ponownie mnie przytulił.

*Pół godziny później*

- Będziemy lecieć. - Powiedział Liam, gdy skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
- Liam choć na momencik. - Krzyknęła jego mama z kuchni.
Wychyliła się zza futryny i kazał mu przyjść. Usłyszałam prawie całą ich rozmowę.
- Liam. Nie zmarnuj tego. Taka dziewczyna to skarb. Jesteście piękną parą. To cudowne jakim Jeff darzy cię uczuciem. Jest opiekuńcza. Zadbaj o nią tak samo jak ona dba o ciebie. Jesteś wielkim szczęściarzem.
- Wiem mamo. - Odparł na wyjściu z kuchni.
Podszedł do drzwi obejmując mnie.
- My idziemy.
- Do widzenia. - Powiedziałam i wyszliśmy z domu.


Przeczytałeś/łaś? - Skomentuj.
 
 
----------------------------------------------------------------


Za 15 komentarzy wstawię kolejny rozdział. :)

Można komentować za pomocą: Konto Google, LiveJournal, WordPress, TypePad, AIM, OpenID, jak i anonimowo.