poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 4

I oto jest. Tak wiem. Długo nic nie dodawałam, ale mam wrażenie, że nikt tego nie czyta. Przy poprzednim opowiadaniu (o Liam'ie) komentarzy było dwa raz więcej i pojawiały się z dnia na dzień. Może po prostu tamto fanfiction było lepsze? Sama nie wiem. No ale cóż. Trzeba żyć dalej. Może jeszcze się rozkręci. Przy okazji wielkie dzięki za 12 tys. wyświetleń. W przeprosiny mam dla was 4 rozdział. Trochę dłuższy niż dotychczasowe. ENJOY. :D :**
 
 
----------------------------------------------------------
 
 
Jej błagania nic nie robiły. Prowadziły mną emocje. Podwinąłem rękawy i z całej siły uderzyłem go w twarz. Jednak był mały problem. Ich było pięciu, a ja jeden. Koleś w obcisłym T-shirt’cie złapał moje ręce i uwięził je za plecami. Odprowadzili mnie od szkoły. Widziałem Jessicę, która zakrywała twarz dłońmi. Z oczu wypłynęły jej łzy. Podeszła do niej Kendall ze swoimi przyjaciółkami. Po chwili zniknęła mi z oczu. Kolesie Dave’a wepchnęli mnie do jakiejś ciasnej uliczki.
- Teraz się z tobą rozprawimy. - Odparł jeden z nich zacierając ręce.
Nie zdążyłem się podnieść bo zaczęli mnie kopać po brzuchu i klatce piersiowej. Poczułem jak jeden z nich rozcina powoli moje spodnie, a następnie skórę znajdującą się pod nimi. Czułem jak krew sączy się ze świeżej rany. Obraz rozmazywał mi się coraz bardziej. W pewnym momencie poczułem jakby coś rozszarpywało mój brzuch. Ból rozchodził się po całym ciele.
- Zdychaj. I tak nikt cię nie znajdzie. - Rzucił Dave.
Usłyszałem ich śmiechy. Były coraz cichsze. Zostałem totalnie sam. Dotknąłem ręką w okolicach brzucha. Cała rękę miałem we krwi. Nie miałem na nic siły. Wiedziałem że już po mnie.

*Oczami Jessici*

 - Przestań pierdolić! – Krzyknęłam do Kendall. – Co mnie obchodzą twoje paznokcie!
Przecisnęłam się pomiędzy nimi i pobiegłam w stronę, w którą prowadzili Harry’ego. Zobaczyłam Dave’a z jego kolegami. Byli zadowoleni z siebie.
- Cześć Jess. Pewnie szukasz swojego pedałka. Tak mi przykro.
- Nienawidzę cię! – Wykrzyczałam mu prosto w twarz i pobiegłam dalej. Byłam roztrzęsiona. Zaglądałam w każdy zakątek. Każdą uliczkę. Jeden cały pozastawiany był koszami na śmieci. Zza jednego zauważyłam znajome buty. Podbiegłam tam i z całej siły odpychałam pojemniki. Na ziemi leżał Harry. Cały we krwi z ostrzem w brzuchu. Był nieprzytomny, o ile jeszcze żył.
- Harry, proszę obudź się! Harry! – Krzyczałam z całych sił.
Łzy z moich oczu kapały na beton. Wyjęłam z plecaka telefon i starałam się wezwać karetkę. Po 5 minutach była na miejscu. Ubłagałam lekarza, żeby z nim jechać. To były ostatnie momenty kiedy go widziałam. W szpitalu zabrali go na salę, w której bez przerwy walczyli o jego życie. Siedziałam na krzesełku i bez przerwy płakałam. Nie mogłam się powstrzymać. Po jakiś 2 godzinach wyszedł lekarz. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Proszę powiedzieć, że on żyje. Proszę.
- Jak na razie serce pracuje, ale jego stan jest krytyczny. Przeprowadziliśmy już operację usunięcia noża i zszycia rany na udzie. Jednak stracił mnóstwo krwi. Jeśli w ciągu doby nie znajdziemy dawcy… Może nie przeżyć.
- Oddam całą krew. Byleby przeżył. Proszę, chcę być dawcą. Zrobię wszystko żeby go uratować.
- Nie wiemy czy może być pani dawną, ale proszę ze mną.
Pobrali mi krew. Wyniki były po 15 minutach. Moja krew była inna niż krew Harry’ego. Cały dzień spędziłam w szpitalu. Byłam załamana. Nie mogłam zrobić kompletnie nic.
- Jessica. Kochanie. Co ty tu robisz? – Usłyszałam głos mamy z końca korytarza.
Wstałam i mocno ją przytuliłam.
- Dlaczego płaczesz? O co chodzi?
- Harry zaraz umrze. Dave chciał go zabić.
- Kim jest Harry?
- Mój chłopak.
- Co z Dave’m? Nie jesteście już razem?
- Nienawidzę go! Przespał się z Kendall na imprezie urodzinowej. Harry stanął w moje obronie. Dzisiaj Dave go pobił. Mamo, boję się. Boję się, że go stracę. – Płakałam jeszcze bardziej.
- Dlaczego on umrze?
- Dave wbił mu nóż w brzuch. Stracił dużo krwi. Nie mogę być dawcą.
- Poczekaj tutaj. – Odparła o posadziła mnie na krzesełku.
Długo nie wracała. Byłam bardzo zmęczona. Zasnęłam opierając głowę o ścianę.

~***~

 Obudziłam się. Leżałam w łóżku. Swoim łóżku. Szybko wstałam i pobiegłam do kuchni.
- Co z Harry’m? Czemu nie jesteśmy w szpitalu?!
- Spokojnie. Doktor przed chwilą dzwonił, że moja krew się przyjęła. Przetoczyli ją wczoraj.
- Oddałaś swoją krew?
- Tak. Widzę, że ten chłopak dużo dla ciebie znaczy. Nie chciałam patrzeć jak cierpisz.
- Dziękuję. Kocham cię mamo. – Odparłam i mocną ją przytuliłam. Czułam jak po policzku spływa mi łza. Tym razem szczęścia.
- Jest już przytomny?
- Niestety nie, ale lekarz powiedział, że dzisiaj pod wieczór powinien się wybudzić.
- Kiedy do niego pojedziemy?
- Zjemy śniadanie i możemy jechać.
Jeszcze raz mocno ją uścisnęłam i pobiegłam się ubrać. Gdy wróciłam śniadanie było gotowe. Zjadłam najszybciej jak mogłam i pojechałyśmy do szpitala. Wbiegłam do sali, w której leżał Harry. Nie pytałam się lekarza o zgodę, ale chyba nie miał nic przeciwko. Usiadłam na krzesełku obok łóżka i złapałam go za rękę.
- Będę przy tobie już na zawsze. Obiecuję. – Z oka wypłynęła mi łza.
Siedziałam przy nim już jakąś godzinę. Mama w tym czasie rozmawiała z lekarzem. W pewnym momencie jedna z maszyn zaczęła piszczeć. Harry’ego zaczęło rzucać po łóżku. Lekarz natychmiast wbiegł do Sali.
- Proszę stąd wyjść. – Powiedział do mnie, a jedna z pielęgniarek zaprowadziła mnie do mamy. Zaczęłam płakać. Nie dopuszczałam myśli, że mogę go stracić. Lekarz sięgnął po defibrylator. Drugi wykonywał w tym czasie sztuczne oddychanie. Nie mogłam na to patrzeć. Schowałam głowę w ramię mamy.
Minęło jakieś 5 minut. Lekarz wyszedł z sali.
- Przykro mi, ale… - Przerwała mu pielęgniarka wołająca go z powrotem.
- Panie doktorze! Serce zaczęło pracować!
Wszyscy byli roztrzęsieni i zaskoczeni. Doktor obadał Harrye’go i ponownie do nas wrócił.
- Jednak nie jest mi przykro, chociaż jego stan nie jest do końca ustabilizowany. Będziemy go cały czas obserwować.
- Mogę do niego wejść? – Zapytałam cała zapłakana.
- Oczywiście.

*Kilka godzi później*

 - Ale mamo… Ja chcę z nim zostać. Kocham go, rozumiesz?
- Zamierzasz siedzieć tutaj całą noc?
- Tak. Przepraszam, będę mogła położyć obok Harrye’go? – Zapytałam zwracając się do pielęgniarki.
- Myślę, że tak. Proszę poczekać. Zapytam doktora. – Odparła po czym wyszła z sali.
- Doktor kazał zsunąć dwa łóżka. Chce aby pacjent miał trochę miejsca. Ma rany kłute brzucha, więc musi czuć się swobodnie. – Powiedziała po powrocie.
- To pa mamo. – Odparłam uśmiechając się i całując ją w policzek.
Weszłam do pomieszczenia. Gdy zsunęłyśmy łóżka położyłam się na jednym i przykryłam się kołdrą.
- Dobranoc. - powiedziała pielęgniarka gasząc światło.
Złapałam go za rękę i przeplotłam jego place z moimi. Wahałam się chwilę, ale po namyśle podniosłam się i pocałowałam go w usta. I tak nie jest niczego świadomy, bo leży nieprzytomny drugi dzień. Po chwili zasnęłam.

 *Następnego dnia*

Obudziłam się. Harry leżał w takiej samej pozycji jak wieczorem. Nasze dłonie cały czas były splecione. Położyłam się na brzuchu i podpierając głowę rękoma patrzyłam na niego. Był przesłodki, a tatuaże dodawały mu przebojowości. Leżał bez koszulki. Był delikatnie odkryty co sprawiało, że widać było tatuaże na klatce piersiowej o których kiedyś wspominał. Prawą ręką odchyliłam kołdrę. Oczom ukazał mi pięknie umięśniony tors chłopaka, oraz tatuaże które od dawna chciałam zobaczyć. Przybliżyłam się do niego i opuszkami palców przesuwałam po wzorach. Były cudowne. Spod bandaża na brzuchu wystawał motyl. Chyba największy jaki dotychczas widziałam.
- Przestań mnie podniecać dziewczyno. – Usłyszałam cichy szept. – Zaraz mi stanie. Już od dawna mam na ciebie ochotę, a pewnie przez najbliższy miesiąc nie będę mógł uprawiać seksu.
Spojrzałam na niego. Z początku myślałam, że to jakieś omamy, ale po chwili na jego twarzy ukazał się piękny szeroki uśmiech.
- Harry! – Krzyknęłam szczęśliwa i przytuliłam go.
Jęknął cicho. Z tego wszystkiego zapomniałam, że ma rany na całym ciele. Przybliżyłam się do jego twarzy i spojrzałam w jego piękne zielone oczy.
- Tęskniłem. – Odparł po chwili.
Wpiłam się jego czerwone usta. Jedną ręką podbierałam się o łóżko, a druga zatopiłam w jego bujnych brązowych lokach. Z przyjemnością odwzajemnił pocałunek, przeciskając język do moich ust. Całowaliśmy się chwilę. Do sali wszedł doktor, a odchrząkując poinformował nas o swojej obecności. Powoli oderwałam się od Harry’ego i odwróciłam się spoglądając niewinnie na lekarza.
- Widzę, że czuję się pan znacznie lepiej.
- Przy takim towarzystwie to nieuniknione. – Odparł Harry rozluźniając atmosferę.
Na twarzy lekarza pojawił się skromny uśmiech. Podszedł do Harry’ego i odkrył kołdrę aby go przebadać. W bokserkach chłopaka było niemałe wybrzuszenie. Lekarz spojrzał się na mnie pytająco. Wybuchłam śmiechem. Harry natomiast leżał spokojnie, a na jego policzki wlał się delikatny rumieniec.
- Myślę, że w przeciągu tygodnia powinniśmy pana wypisać. Rany goją się bardzo szybko. Jak widać wszystkie czynności w normie. – Odparł spoglądając na mnie.
Cicho zachichotałam, po czym lekarz zostawił nas samych.
- Wy faceci naprawdę nie umiecie tego kontrolować? – Zapytałam spoglądając na fragment kołdry pod którym znajduje się tyłek chłopaka.
- Hmm... Nie. – Odparł po namyśle ukazując ponownie białe zęby.
- Debil. – Powiedziałam całując go w usta.


*Następnego dnia*
*Oczami Harry’ego*

 - Idę na momencik do toalety. Zaraz wracam. – Odparła Jessica i wyszła z sali.
 Leżałem na łóżku i czekałem na dziewczynę. Nagle do mojej sali wpadła Kendall.
- Hej. Jestem Kendall, a ty to Harry prawda?
- Ta-ak. A po co tu przyszłaś?
- Bo ja chciałam cię przeprosić za to, że razem z dziewczynami się z ciebie śmiałam. Nie doceniłam cię. A taki chłopak jak ty to skarb. – Powiedziała kładąc dłoń na mojej klatce piersiowej.
- Sorry, ale co ty robisz?
Odsunąłem się od niej. Nie był to zbyt dobry pomysł bo zrobiłem miejsce na łóżku. Usiadła obok mnie. Wsunęła rękę pod kołdrę.
- Kendall, ogarnij się.
- Oh. Przestań. Wiem, że masz na to ochotę. A Jessicę sobie odpuść. Jest dla ciebie za nudna. – Odparła podążając ręką w stronę mojego krocza.
Gdy dotarła do celu wydałem z siebie ciche jęknięcie. Jej ruchy były coraz intensywniejsze. Oprócz tego próbowała mnie całować, ale odwracałem głowę w różne strony, byle by nasze usta się nie spotkały. Ona jednak złapała drugą ręką mój podbródek i wbiła się w moje usta. Wzięła moją dolną wargę w zęby. Po chwili czułem jak po brodzie spływa krew. Była tak napalona, że przegryzła moje usta. Zlizała strużkę krwi i wróciła do moich ust. Chciałem ją powstrzymać ale nie mogłem ruszyć moich obolałych rąk.

*Oczami Jessici*

Wyszłam z łazienki i wróciłam do Harry’ego.
- Harry?! Kendall?! Co wy robicie?!
Speszona dziewczyna odkleiła się od Harry’ego. Widziałam również jej rękę która jeszcze chwilę temu znajdowała się pod kołdrą na wysokości bioder chłopaka.
- Jessica… To nie tak. Ona tu przyszła… Proszę wysłuchaj mnie.
- Nie mam zamiaru słuchać twoich tłumaczeń! Myślałam, że jesteś inny. – Krzyknęłam i wybiegłam z sali. Do moich oczu napłynęły łzy, które po chwili spłynęły po policzkach. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Wkurzona ale i załamana wyszłam z budynku. Gdy miałam już wsiadać na rower, ktoś złapał mnie za ręce i uwięził je za plecami. Druga osoba zawiązała mi oczy i zasłoniła usta. Wsadzili mnie do jakiejś furgonetki. Chwile potem coś twardego uderzyło o moją głowę.
 

 
Przeczytałeś/łaś? - Skomentuj. :D
 
 
--------------------------------------------------------------


Mam nadzieję, że wam się podoba i że was nie zanudziłam, bo moim zdaniem ten rozdział wyszedł trochę nudnawy. Za 10 komentarzy wstawię piąty rozdział. :** :) Kocham was. :D