- Tak! Cześć! - Odparłam i przytuliłam go.
- Nie poznałem cię. Wyładniałaś.
- Dziękuję. Ty też się bardzo zmieniłeś. Co cię tu sprowadza?
- Moja ciocia z Telford zachorowała. Jestem tu z rodzicami. Przylecieliśmy przedwczoraj. A ty co tu robisz?
- Liam, to znaczy mój chłopak został pobity. Jakoś pół tygodnia temu.
- Znałem kiedyś jednego Liam'a. Super gość. Zawsze dotrzymywał obietnic. Nigdy nikogo nie skrzywdził. Można mu było zaufać.
- O! Jest już moje zamówienie. Może chcesz iść ze mną? Poznasz mojego chłopaka.
- Z wielką chęcią.
Josh odebrał również swoje zamówienie i poszliśmy na górę.
- Proszę, to tutaj. - Odparłam otwierając drzwi.
- Liam? Stary! Kopę lat!
- Siema Josh! Co ty tu robisz?
- Przyleciałem przedwczoraj. Moja ciocia zachorowała.
- Znacie się? - Wtrąciłam.
- Tak! To ten Liam, o którym ci mówiłem. Ostatni raz byłem tu jakieś 5 lat temu we wakacje. Poznaliśmy się dzięki naszym babciom. Pogrywaliśmy sobie w garażu. Ja na bębnach, a on na gitarze. Mam nadzieję, że trochę się podszkoliłeś. - Zwróci się do Liam'a, delikatnie go szturchając.
- Oczywiście. Codziennie sobie brzdąkam.
- Liam, nie chwaliłeś mi się. Musicie zagrać mi jakiś koncercik. - Powiedziałam puszczając do nich oczko.
- Masz to jak w banku. - Odparł jeden z nich śmiejąc się.
W pewnym momencie zadzwonił telefon Josh'a.
- Tak? Już idę.
- Muszę lecieć. Ciocia chce mnie widzieć. Jeszcze się zdzwonimy.
- Okey. Pa. - Odparłam i chłopak wyszedł z sali.
- Skąd się znacie?
- Chodziłam z nim do klasy w Nowym Jorku. Świetny chłopak. Byliśmy przyjaciółmi. Pomimo tego, że się wyprowadziłam nie zapomniał o mnie. Jako jedyny.
Z mojego oka wypłynęła łza wzruszenia, szczęścia. Liam przytulił mnie.
* * *
- Będę się zbierać. Słońce zachodzi, a nie chcę wracać po ciemku.
- Dobrze napisz jak będziesz w domu.
- Pa.
Pocałowałam go i opuściłam szpital. Podróż autobusem zleciała mi bardzo szybko. Weszłam do środka i zrobiłam sobie gorącej czekolady.
* Jestem w domu. Piję czekoladkę :*.
**Ooo. Jak słodko. Jeszcze dwa dni i będziemy razem.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Zajrzałam przez judasza. Conor? Czego on kurwa chce? Otworzyłam drzwi, nie zdejmując łańcuszka.
- Wi-taj Jeffff...
- Czego chcesz? Jesteś pijany.
- Nie pot-rafię Bez cieeebie żyć. Jesteś seksownaaa. Ba-rdzo. Wpuść m-nie.
- Nie mam takiego zamiaru. Spieprzaj stąd.
Gdy chciałam zamknąć drzwi, Conor zerwał łańcuch z drzwi i wszedł do środka. Pobiegłam do kuchni i chwyciłam nóż. Bałam się go. Nawet pijanego.
- Wi-dzę, że się bo-isz. Odłóż ten nóż złoootko.
- Nie zbliżaj się do mnie. - On jednak miał gdzieś to co mówię.
- Mam na cie-bie oooochotę. Jessssteś świetna w łóż-ku.
Podszedł do mnie i wyjął nóż z mojej ręki. Co ze mnie za idiotka. Jak ja dałam mu to zrobić?
Zaczął mnie obmacywać i wsunął ręce pod moją sukienkę.
- Zostaw mnie! Jebiesz wódką!
Udało mi się przed nim uciec. Pobiegłam do mojego pokoju. I zamknęłam drzwi na klucz. Obmyślałam plan jak stąd uciec. Niestety jedyną droga były drzwi. Okna były zbyt wysoko aby z nich wyskoczyć. Siedziałam cicho pod ścianą. Słyszałam jak wdrapywał się po schodach, wielokrotnie się wywracając. Zapadła cisza.
Przeczytałeś/łaś? - Skomentuj.
Za 12 komentarzy wstawię kolejny rozdział. :)
Można komentować za pomocą: Konto Google, LiveJournal, WordPress, TypePad, AIM, OpenID, jak i anonimowo.