sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 5

Przepraszam, że kolejny rozdział wstawiam dopiero dzisiaj, ale miałam problemy z komputerem. Mam nadzieję, że wam się spodoba. :)


----------------------------------------------------------------


Minęła już siódma lekcja. Od rana nie widziałam Liam'a. Nauczyciel jeszcze chwilę zatrzymał mnie w sali. Musiałam uzupełnić jakieś papiery. Gdy wyszłam na korytarz nikogo nie było. Wszyscy opuścili już szkołę. Z męskiej toalety wyszedł Conor. Nasze oczy się spotkały. Miał zakrwawioną pięść. Zaśmiał się tylko i zszedł na dół.
- O nie...
Pobiegłam do łazienki. Na podłodze leżał Liam. Cały we krwi. Uklęknęłam przy nim.
- Liam. Liam, proszę. Obudź się.
Wszystko na nic. Pobiegłam do sali, w której miałam lekcje.
- Panie Tomson! W łazience... Liam... Krew...
Nie potrafiłam sfomułować normalnego i spójnego zdania. Mężczyzna w końcu oprzytomniał i pobiegł za mną do toalety.
- Wiesz kto mu to zrobił?
- Conor. Conor Arkin.
- Dzwoń po karetkę.
Wykonałam telefon. Szpital był tuż obok, dlatego pomoc natychmiast przyjechała. Nie mogłam powstrzymać łez. Położyli go na noszach i zanieśli do karetki. Odjechała na sygnale. Przez chwilę stałam pod szkołą. Conor'a już nie było. Poszłam do szpitala. Usiadłam na pierwszym lepszym krzesełku. Podeszła do mnie pielęgniarka.
- Czekasz na kogoś?
- Tak. Chwilę temu przywieźli tu mojego chłopaka. Ma na imię Liam. Został pobity.
- Chyba wiem który. Leży na tamtej sali. - Powiedziała wskazując mi salę na końcu korytarza.
Podeszłam tam. Jeszcze go badali. Teraz lepiej było widać obrażenia. Miał siną całą klatkę piersiową i brzuch. Rozcięty łuk brwiowy i usta. Chyba nawet złamany nos. Jeden z lekarzy, który mnie zauważył, wyszedł na zewnątrz.
- Przyszłaś do niego?
- Tak jestem jego dziewczyną. Co z nim? Wyjdzie z tego?
- Śmierć na pewno mu nie grozi. - Odetchnęłam z ulgą. - Jest jednak bardzo słaby. Ma połamane żebra i nos na razie jest nieprzytomny.
- Kiedy będzie można do niego wejść?
- Jak tylko skończymy go badać i opatrzymy rany. Zawołam cię.
- Dziękuję panie doktorze.
Stanęłam pod ścianą. Była 15:00. Gdy wpuścili mnie na salę usiadłam obok łózka Liam'a. Chwyciłam jego rękę.
- Wiedziałam, że to tak się skończy. Cały czas o tobie myślałam. Gdzie jesteś. Co robisz. Mogliśmy się ukrywać.
Po policzku popłynęła mi łza.
- Nie Jeff. Nie będę ukrywał tak wspaniałej dziewczyny i miłości jaką mnie darzysz. Jak tylko wyjdę ze szpitala pokażę mu gdzie jego miejsce.
- Liam? Nie wiedziałam, że obudzisz się tak szybko.
Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Kocham cię.

* * *

Zbliżała się 18:00
- Musze lecieć. Zaraz mam autobus.
- Dobrze. Twoja mama będzie w domu?
- Raczej nie.
- W takim razie pisz mi co godzinę co się dzieje. Chcę być pewny, że jesteś bezpieczna. Pozamykaj wszystkie drzwi, pozasłaniaj okna, staraj się nie zapalać świateł.
- Okey. Pa.
Zapomniałam, że trzyma mnie za rękę. Kiedy miałam już odchodzić przyciągnął mnie i pocałował. Wyszłam z sali.
Na dworze było ciemno. Gdy podeszłam na przystanek podjechał autobus. W domu byłam jakieś pół godziny później.
*Jestem w domu. Wszystko jest w porządku.
**Okey. Właśnie przynieśli kolację. Nawet dobre, ale wolałbym być teraz z tobą. :*
Poszłam na górę do swojego pokoju. Zapaliłam małą lampkę, którą miałam na biurku. Odrobiłam polski, bo tylko to miałam na jutro zadane.
*Idę się myć. A ty co porabiasz?
** Oglądam telewizję. Karzą nam iść spać, ale cholernie mi się nie chce.
Po kąpieli wróciłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i szybko przykryłam.
*Idę spać. Wpadnę do ciebie jutro po szkole. Kończę o 12:25. Miłych snów.
**Dobranoc. :*
Obudziłam się. Było parę minut po 7. Jak co dzień poszłam wziąć prysznic, ubrałam się i wyszłam z domu. W szkole szybko wyjęłam potrzebne książki i poszłam pod klasę.

* * *
 
Minęła ostatnia lekcja. Wyszłam ze szkoły i poszłam do szpitala.
- Hej słońce. Ślicznie dziś wyglądasz.
- Dziękuję.
- Jak było w szkole? Conor cię zaczepiał?
- Nie widziałam go ani razu. Chyba go nie było.
Uśmiechnęłam się i usiadłam obok łóżka.
Rozmawialiśmy przez jakąś godzinę. Zadzwonił mi telefon. Nie znałam tego numeru.
- Słucham.
- Wiem, że jesteś w szpitalu. Za 15 minut masz być w hotelu Madison. Jeśli się nie zjawisz, twój chłoptaś nie przeżyje do jutra.
- Kim jesteś i skąd masz mój numer?
Nie doczekałam się jednak odpowiedzi,  ponieważ rozmówca się rozłączył.
- Kto to był?
- Liam muszę iść.
- Ale czemu? Jeff. Co się dzieje?
Nie odpowiedziałam mu. Byłam zbyt przejęta całą sytuacją.
- Jeff! - Usłyszałam jeszcze gdy wyszłam z sali. Po drodze otrzymałam SMS-a. "Hotel Madison. Pokój 269." Weszłam do budynku i podeszłam do recepcji.
- Przepraszam. Gdzie jest pokój 269?
- 3 piętro po prawej stronie.
Podziękowałam i szybkim krokiem poszłam do windy. Po chwili byłam pod drzwiami. Zapukałam
- Wejdź i przekręć klucz.
Zrobiłam zgodnie z poleceniami. Poszłam do pokoju.


Przeczytałeś/łaś? - Skomentuj.
 
 
---------------------------------------------------------------------------------------
 
 
Za 8 komentarzy wstawię kolejny rozdział. :)

Można komentować za pomocą: Konto Google, LiveJournal, WordPress, TypePad, AIM, OpenID, jak i anonimowo.