czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 5

I oto jest. Miłego czytania. :D


----------------------------------------------------------------


Ocknęłam się. Nic nie widziałam. Miałam na głowie jakiś worek. Leżałam na czymś miękkim. Chyba łóżko. Nie mogłam ruszyć żadną z kończyn. Ręce i nogi miałam przywiązane do rogów mebla. Usta również zaklejone. Usłyszałam kroki, które po chwili ucichły. Na szyi poczułam coś metalowego. Coś co przy rozcinaniu worka o mały włos nie poharatało mi twarzy. Stał nade mną mężczyzna w kominiarce na twarzy. W drzwiach stał drugi. Ubrany dokładnie tak samo jak ten przy łóżku.
- Ocknęła się. Gdzie jest ten Gafe, czy jak mu tam było?
- Jest w drodze. Zaraz będzie.
Jaki Gafe? O co tu chodzi? Tych dwóch gości ani na moment nie spuszczało ze mnie wzroku. Dopiero wtedy zorientowałam się, że mam na sobie jedynie skąpą bieliznę. Ściany były brudne i szare. Kraty w oknach. Na ziemi potłuczone szkło. Leżałam spokojnie, bo moje szarpania i tak nic by nie dały. Po jakiś 15 minutach z korytarza dobiegł trzask drzwi.
- Gdzie ona jest? – Odezwał się znajomy głos.
Jeden z kolesiów wyszedł z pomieszczenia i po chwili wrócił z… Dave’m?! Zrobiłam wielkie oczy. Nie mogłam w to uwierzyć. Podszedł do łóżka i usiadł na nim. Szybkim ruchem odkleił taśmę z moich ust.
- Ciebie to już do reszty pojebało?! Wszyscy ci przeszkadzają. Urządzasz jakieś głupie przedstawienia. Człowieku, idź się leczyć! – Wykrzyczałam mu prosto w twarz.
Uderzył mnie w policzek i mocno złapał za szyję tak, że w pewnym momencie nie mogłam oddychać.
- Nie pyskuj, bo może się to dla ciebie źle skończyć.
- Może jeszcze powiesz, że mnie zgwałcisz?! Co?! – Odparłam gdy mnie puścił.
- Zobaczymy. – Odparł rzucając durny uśmieszek.
- Ty. Pilnuj jej. Jutro rano zmienisz się z Mat’em. – Zwrócił się do kolesia, który stał w drzwiach, po czym wyszedł.
Zacisnęłam oczy, wyciskając kilka łez. W pokoju zostałam jedynie ja i ten chłopak w kominiarce, który usiadł na krzesełku obok łóżka. Panowała totalna cisza. Leżałam z zamkniętymi oczami. Cały czas nie wierzyłam w to co się obecnie dzieje. Gdybym wtedy nie wyszła, nie byłoby mnie tu teraz. I nadal byłabym z Harry’m. Z myśli wyrwał mnie głos mojego towarzysza.
- Słuchaj… Nie chciałem się w to mieszać, ale sami mnie wciągnęli.
Spojrzałam na niego. Zdjął kominiarkę. Jego ciemne, prawie czarne włosy były w nieładzie. Miał ciemniejszą karnację. Siedział ze spuszczoną głową. Gdy ją podniósł spojrzał na mnie. Miał błękitne oczy. Dotknął mojej ręki. Chciałam ją cofnąć, ale była przywiązana.
- Nie bój się. Nie chcę cię skrzywdzić.
- Dlaczego mam ci wierzyć? – Zapytałam patrząc przed siebie.
Usiadł obok mnie i podwinął rękawy. Na nadgarstkach miał głębokie blizny.
- Kto ci to zrobił?
- Oni. Przez tydzień wisiałem pół metra nad ziemią przywiązany za ręce. Codziennie przychodzili i… - Przerwał na moment. Na jego spodnie spadła łza. - Biczowali mnie… - Schował twarz w dłonie. – Zaczęło się od tego jak przyłapali dziewczynę jednego z nich na całowaniu ze mną. Ja trafiłem tutaj a ona… Sam nie wiem co z nią zrobili. Po dwóch tygodniach pobytu tutaj postawili mi warunek. Jak wstąpię do ich społeczności uwolnią mnie, a jak nie… Zabiją. Mam nadzieję, że mi uwierzysz. Ja naprawdę chce wyciągnąć cię z tego całego burdelu. – Odparł patrząc mi w oczy.
- Jak chcesz to zrobić?
- Nie wiem, ale coś wymyślę. – Odparł wycierając łzę z policzka. – Jestem Cody.
- Jessica. – Powiedziałam posyłając mu uśmiech.
W korytarzu słychać było jakieś kroki, więc szybko wrócił na krzesełko i naciągnął kominiarkę.
- Przykryj ją i nakarm. Masz ja pilnować całą noc. – Odparł mężczyzna, który wszedł do pomieszczenia.
Zostawił torby i zamknął drzwi na klucz. Znowu byliśmy sami. Zdjął kominiarkę. Podniósł koc i torby, które stały przy ścianie. Wytrzepał koc ze szkła i przykrym mnie. Wszystko robił bardzo delikatnie i czule. Zajrzał na moment pod łóżko i wyjął zwój liny. Potem sięgnął po nóż. Nie miałam zielonego pojęcia co zamierza zrobić. On jednak odciął moją prawą rękę i nogę, aby było mi wygodniej. Pod plecy podłożył mi poduszkę. Uśmiechnął się i zrobił kanapki.
- Są przepyszne. Dziękuję. – Powiedziałam, gdy kończyłam jeść.
Odłożyłam talerz. Cody odstawił go na bok i spojrzał na mnie.
- Ubrudziłaś się. – Odparł sięgając po chusteczkę.
Pochylił się nade mną i skupiony wycierał kącik moich ust. Gdy skończył spojrzał w moje oczy. Podparł się na obu rękach. Zerkając na moje usta, oblizał dolną wargę. Powoli przybliżył się do mnie. Moje usta pragnęły jego. To dziwne bo znamy się dopiero godzinę. Musiało zaiskrzyć. Od samego początku coś mi się w nim spodobało. W końcu nasze usta się spotkały. Muskał delikatnie. Był bardzo nieśmiały. Bał się, że mam coś przeciwko. Przerwał pocałunki i spojrzał na mnie.
- Przepraszam. Nie powinienem. – Odparł spuszczając głowę.
Prawą ręką złapałam jego podbródek i uniosłam głowę do góry. Przejechałam ręką przez jego ramię, podążając do głowy i zatapiając dłoń w miękkich włosach. Dałam mu znak, że chce więcej. Nasze usta ponownie złączyły cię, tym razem w namiętnym pocałunku. Nie przerywając położył koc na brzegu łózka i usiadł na mnie w rozkroku. Języki toczyły walkę. Czułam ogarniające mnie podniecenie. Usłyszałam dźwięk rozkładanego noża. Przestraszyłam się, ale Cody wyjął go aby całkowicie mnie oswobodzić. Z pozycji siedzącej zjechałam lekko w dół, kładąc się na plecach. Oplotłam nogi wokół jego pasa, a rękoma złapałam za kark. Na moment przerwał i szybkim ruchem zdjął swoje spodnie. Całował mnie po brzuchu, szyi. Dotarł do ust. Delikatnie przygryzłam jego dolną wargę. Wsunął delikatnie ręce pod moje plecy, chcąc rozpiąć mi stanik.
- Cody… Przepraszam, ale ja nie mogę…
Gdzieś w środku uderzyła mnie tęsknota za Harry’m. Co jeśli to Dave podesłał Kendall, aby wypłoszyć mnie ze szpitala? Harry ma w sobie coś takiego, że nie ważne jak bardzo by cię skrzywdził i tak uczucie do niego nigdy całkowicie nie wygaśnie.
- To ja przepraszam. Nie powinienem w ogóle cię całować. – Powiedział i wstał ze mnie.
Gdy się ubrał przykrył mnie kocem.
- Powinieneś mnie przywiązać.
- Wiem, ale nie chcę tego robić. Nie potrafię…
- Cody… Chcesz, żeby nam coś zrobili? Zrób to, dla mnie. – Odparłam całując go delikatnie w usta.
Westchnął i sięgnął po linę. Zawiązał ją luźniej niż miałam poprzednio. Zapadła głucha cisza. Była tak męcząca, że po chwili zasnęłam.

*Następnego dnia*

 Obudziłam się. Pierwsze co usłyszałam to szepty i grzechot kluczy. W drzwiach stało dwóch kolesi w kominiarce. Jednym z nich był Cody. Poznałam go po oczach. Spojrzał na mnie i gdy ten drugi nie patrzył, puścił do mnie oczko. Uśmiechnęłam się i położyłam głowę na poduszce.
- Będę o 18:00. – Odparł Cody i zamknął drzwi na klucz. Facet, który został, usiadł na krześle i czytał gazetę. W przeciwieństwie do Cody’iego nie zdejmował kominiarki.
- Jesteś głodna? – Zapytał po chwili.
- Trochę.
Parę minut zajęło mu zrobienie kanapek. Również parę minut zajęło mi ich zjedzenie. Praktycznie przez cały dzień nic się nie działo. Panowała cisza. Ja rozpływałam się w myślach, a mój towarzysz w tym czasie przeczytał gazetę chyba z dziesięć razy. W końcu drzwi otworzyły się. Stał w nich Cody z dwoma torbami.
- Jestem. Możesz iść. Sprawiała problemy?
- Coś ty. Jakby jej tu nie było.
Po krótkiej wymianie zdań, znowu byłam sam na sam z Cody’m. Postawił torby na podłodze i zaczął grzebać po kieszeniach. Wyjął mały kluczyk.
- Co to jest? – Zapytałam.
- Kluczyk. Do drzwi.
- Jakich drzwi?
- Tych. – Odparł wskazując na jedyne do tego pomieszczenia wejście.
Wyjął z kieszeni również nóż i odciął liny od moich kończyn.
- Ubieraj się. – Odparł rzucając mi ubrania.
Krótkie spodenki, T-shirt i czarne glany. Cody w tym czasie próbował otworzyć drzwi. Gdy mu się już udało po cichu wyszliśmy z pomieszczenia. Szliśmy ciasnymi, krętymi korytarzami. W końcu doszliśmy do wyjścia. Było ciemno więc powoli szliśmy przy ścianie. Rudera była w jakimś lesie na lekkim wzniesieniu.
- Tam jest auto. Musimy się do niego dostać. – Oparł wskazując na samochód który stał jakieś 200 metrów od nas.
- Na trzy biegniemy. Gotowa?
- Tak.
- Raz. Dwa. TRZY!
Zaczęliśmy biec. Samochód był coraz bliżej. Nagle rozległy się strzały.
 
 
Przeczytałeś/łaś? - Skomentuj. :D
 
 
----------------------------------------------------------
 
 
Mam nadzieję, że wam się podoba. Za 10 komentarzy wstawię rozdział 6. Kocham was. :** :D

10 komentarzy:

  1. cudo... boski. tak jak cały blog. jak ja kocham twoje opowiadania. zawsze trzymają w napięciu. jesteś niesamowita. też chcę tak pisać jak ty :*
    weny życzę i z niecierpliwością czekam na nn :**

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział ♥ czekam z niecierpliwością na następny :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. cudnie czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Następna część!!!!!!!!!!!!!!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. super <3 <3 Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. super koffam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam to czytać, ale mniej komentarzy, bo trzeba czekać :( *.*

    OdpowiedzUsuń